Często nosisz ciemne okulary?
Od zawsze fascynowała mnie Kora. Z bezczelnością oraz właściwym sobie prowokacyjnym żartem na twarzy mówiła, że ludzie w okularach wyglądają głupio i tylko ona może je nosić. I czy to dzień czy to noc, ona je miała. Ja również lubię się schować za okularami. Ale noszę też takie z różowymi szkłami, które dają swego rodzaju przejrzystość widzenia. Pozwalają mi z szarego poranka, który przesiąknięty jest pesymizmem, wkroczyć w dzień na miękko.
A kiedy pada deszcz?
Lubię zapach deszczu – i w przyrodzie i na betonie. Niesie ukojenie.
Jak kwiaty to hortensje?
Hortensje i róże. Kojarzą mi się z dzieciństwem, z Rybnikiem, z ogródkiem, i z Babcią, kiedy mieszkaliśmy jeszcze razem.
Dżem?
Tylko z kwaśnych owoców.
I na ile słoików dżemu wycenić można ludzką krzywdę?
Nie ma takiej ilości. Dopóki córka będzie przychodzić do matki i mówić „Mamo, proszę cię, powiedz, że mi wierzysz” i w odpowiedzi nie usłyszy „Wierzę ci”, to nic się nie wydarzy i żadna ilość słoików tego poczucia krzywdy nie spłaci.
„Rzeczy niezbędne” określane są jako kino feministyczne.
No tak, bo na pierwszym planie są kobiety, trzy główne bohaterki, a wśród nich Roksana, która walczy o siebie, krzyczy o swojej krzywdzie i niesprawiedliwości, czym irytuje innych. Ten film miał prowokować do myślenia o tym jak postrzegamy ofiarę i na co jej pozwalamy. Ale równocześnie uważam, że ten film jest uniwersalny. Jeśli Roksanę zamienimy na bohatera męskiego to historia będzie miała podobny wydźwięk.
A dla Ciebie, czym jest feminizm?
Jesteśmy feministkami i feministami jeśli od najmłodszych lat mówimy naszym córkom, że są silne i mądre, że ich głos ma znaczenie, że mogą mówić głośno na każdy temat, również o tym, co im się nie podoba, co je boli, że nie mają czego się wstydzić, że mogą wszystko, że mogą być matematyczkami, pracować dla NASA i generalnie mogą w życiu robić, co tylko zapragną.
A Ty zawsze miałaś tyle odwagi, by stać przy swoim?
Kiedyś w podstawówce, na godzinie wychowawczej przypisywaliśmy sobie różne określenia. Ja zostałam uznana za największą idealistkę w klasie. Wtedy, ta łatka „idealistka” wydała mi się pobłażliwa, zabolało. A uważałam, że to, co mówię jest ważne, że działam w słusznych i realnych sprawach. Raz wymyśliłam, że weźmiemy udział w Festiwalu Teatrów, będę reżyserką i zrobimy mega sztukę. Część osób śmiała się, mówiąc że to naiwny pomysł. Ja natomiast napisałam kartkę z ogłoszeniem o castingu, próby zaplanowałam na dziewiątą rano w soboty i… zrobiliśmy ten spektakl, a nawet wygraliśmy drugą nagrodę w Polsce. Wierzę, że tacy idealiści, którzy wystawiają się na śmieszność, są potrzebni. A że, gdy głośno mówisz ktoś się nie zgadza lub prychnie śmiechem? No trudno.
Kiedy myślisz o zrobieniu filmu, boisz się krytyki?
Bardziej niż to jak film odbiorą widzowie, stresuje mnie sam proces jego tworzenia i stan pełnej mobilizacji na planie. Jak narazie nie umiem się tym bawić. Preprodukcja też jest dla mnie stresująca, bo podejmowane wówczas decyzje przynoszą szereg konsekwencji na planie, więc oddech łapię dopiero na montażu, gdy już widzę, że sceny układają się w film, że coś z tego będzie.
Czujesz wtedy spokój?
To dobre uczucie, faktycznie. I wtedy zaczyna się przyjemna praca – praca z kompozytorami, dobór piosenek, korekcja barwna obrazu. Film nabiera charakteru, wzmacniają się jego sensy.
Ufasz cudzym opiniom?
Mam wokół siebie kilka osób, które proszę o radę, bo uważam, że mają dobrą intuicję, albo dłużej pracują w zawodzie i pewne obserwacje przychodzą im łatwiej. Jestem też ciekawa opinii osób, które robią zupełnie inne filmy niż ja, interesują je inne tematy, mają inną wrażliwość. To ciekawe odbić się od kogoś, kto ma inne patrzenie na rzeczywistość.
A nie boisz się, że Ci to namiesza?
Ależ oczywiście! Dlatego mam też wypracowany mechanizm i obserwuję siebie, jak na daną sugestię reaguję. Jeśli się irytuję to prawdopodobnie dlatego, iż wiem, że mają rację i będę musiała pracować nad czymś dalej. Ale czasami czuję swój wewnętrzny sprzeciw tak mocny i wtedy to dla mnie znak, że decyzję tak naprawdę podjęłam już dawno temu i niepotrzebnie pytam.
Intuicja…
Wierzę w to, z czym się budzę. Wtedy mam przebłyski. Noce bywają straszne. Wszystko odbija się wtedy jakby w krzywym zwierciadle, bywa przesadzone i przekłamane. Też tak masz?
Mówię sobie wtedy spokojnie.
To piękne. A ja powtarzam hasło, które mnie pozytywnie uziemia: „Ej, stara, nie robisz operacji na otwartym sercu tylko film”. Czasem są to naprawdę małe rzeczy, które spędzają sen z powiek.
Zabierając nam tyle uważności, czasu i energii.
I sednem sprawy jest, czy faktycznie coś zmieniają…
Ale jeśli dla nas są ważne, to chyba warto.
Myślę, że to kwestia wyciągania wniosków.
Odpuszczania?
Kiedy jesteś doświadczonym twórcą to poza posiadaną wizją sprawnie zawiadujesz procesem, potrafisz szybko zdiagnozować problem, nazwać, co istotne. Mnie się wydaje, że ja wciąż nie umiem uchwycić momentu, gdzie trzeba się martwić, a gdzie już nie i można odpuścić. Kiedyś się nauczę… (śmiech)
Nieustannie jesteśmy w procesie.
Patrząc na życie z lotu ptaka to każde spotkanie jest lekcją. Ale wiesz, nauczycielami nie chcę nazywać tylko osób od nas starszych czy bardziej utytułowanych. Dzieci mogą być dla nas najlepszymi nauczycielami.