Kamila Tarabura: Spokój to dobre uczucie

Wierzysz w przemianę?

Średnio. Nie wierzę w nagłą przemianę i myślę, że są wśród nas ludzie, którzy nie zmienią się nigdy. Ale wierzę w pracę, stopniowe i powolne dążenie do lepszego, pełniejszego życia. O tym właśnie są „Rzeczy niezbędne” – po dojściu do prawdy zaczyna się mozolny proces budowania siebie na nowo. To film bez wielkiego katharsis, bez wybaczenia, bez odkupienia win. Życie.

Dajesz ludziom drugą szansę?

Szybko zapominam. Wiele mam przyjaźni, w których były zadry, a później się wzmocniły dzięki temu, że ich nie skreśliłam.

Czepiasz się w życiu nadziei?

Tak. Będąc idealistką i poranną pesymistką zarazem, żeby móc przebrnąć przez ten szary zaczątek dnia, zanim wszystko wprawi się w ruch, chwytam się nadziei, która ciągnie mnie w górę.

Wiesz, gdzie dziś Twój dom?

Za każdym razem gdy wracam w rodzinne strony, czuję, że dobijam do portu. Kocham Rybnik i tam jest mój azyl. Kojarzy mi się z czasem, który się po prostu miało i jest w tym dużo nostalgii. Ale teraz moim miejscem na ziemi jest Warszawa, tylko narazie nie potrafię na nią spojrzeć z poziomu sentymentu. Jest trudniejsza do życia, szybsza. Ciężko jest mi dziś znaleźć momenty, w których mogę posiedzieć na krawężniku tylko po to, żeby pogadać z kumpelą. 

Teraz wszystko jest po coś.

To mnie męczy. Nie ma rzeczy bez sensu. A one są w życiu super ważne! I o tym jest moje dzieciństwo, Rybnik. Gdy zamknę oczy, widzę siebie gdy zwisam na drzewie głową w dół i tyle. Nic więcej się nie działo, a jednocześnie w tym nic nie robieniu, tak dużo było zawarte. Miałam wtedy siedem lat, świat wyglądał zabawnie do góry nogami i ja to do dzisiaj pamiętam. 

To było ważne.

Zauważ, że pierwszych kilka lat życia, które pamiętamy z dzieciństwa to ogromny szmat czasu. Z gimnazjum i liceum zostało mi dużo mniej wspomnień niż z podstawówki, a ostatnie dziesięć lat, przysięgam, nie wiem kiedy się wydarzyło, a jednocześnie przecież wtedy zrobiłam najwięcej! 

Wszystko dzieje się dziś szybko i intensywnie.

Szczere przyjaźnie, wspaniałe projekty, ludzie, których uwielbiam – możliwe, że teraz trwają najpiękniejsze lat mojego życia, ale nie mam świadomości tegoż czasu i nie pojmuję, ile się w nim zawiera. 

Z czym zasypiasz, każdego wieczora, pod powiekami?

Zasypiam z airpods’ami w uszach. Uzależniłam się od podcastów, jestem fanatyczką tych kryminalnych. Blisko mnie jest głos, który domyka świat i angażuje w jakąś opowieść. Wtedy przekierowuję myśli. Jestem jak dziecko, które mówi: „Mamo, poczytaj mi bajkę…”. 

Wtedy odpływasz.

Kiedyś leżałam i analizowałam, a dziś, żeby noc była odpoczynkiem, wyłączam myśli w taki właśnie sposób.

A kiedy marzysz?

W podróży. W zmieniających się obrazach za oknem znajduję coś medytacyjnego i wtedy zaczynam snuć wizje do spełnienia… 

Rozmawiała: Ola Grądzka
Zdjęcie: Kamila Kicińska

1 2 3