Byleby wrócić… ażeby wrócić
„Rzeczy niezbędne” to pełnometrażowy debiut Kamili Tarabury, nakręcony pod opieką artystyczną Agnieszki Holland. Scenariusz do filmu powstał na podstawie prozy K. Surmiak-Domańskiej – „Mokradełko”, a jego autorkami są Tarabura oraz zaangażowana do jednej z trzech głównych ról Katarzyna Warnke.
Filmowa opowieść rozpoczyna się, gdy Ada (D. Domińczyk)- korespondentka wojenna, uwikłana zostaje przez dawną znajomą z sąsiedztwa, ze szkolnych lat, w historię nieprzepracowanej traumy dotyczącej zdarzeń z dzieciństwa. Kobieta wyrusza w drogę do Polski, by być przy Roksanie (K. Warnke), gdy ta toczyć będzie swą pozornie ostatnią już bitwę celem odzyskania własnego ja. Służyć ma temu spotkanie z matką (M. Hajewska-Krzysztofik). Matką, która o molestowaniu córki przez ojca wiedziała i „miała to wszystko poukładane”. Podróż do Polski to dla Ady również wehikuł do zakamarków z czasów własnej małoletności. Tylko czy kobiecie starczy odwagi, by stanąć w prawdzie; empatii, by poszanować ekscentryczne cierpienie koleżanki i samoświadomości, by przytomnie określić własne potrzeby?

Każda kolejna rozmowa z Roksaną, spotkanie z jej matką, zderzenie z tematem molestowania powodują mętlik. Ada gubi się w kontrastach Roksany, manipulacjach matki. Ma zadanie świadkowania, by swoją obecnością dać sprawie uważność, ale ciężarem stają się bezstronność, wiarygodność, słuszność i nieomylność wobec minionych zdarzeń.
A Roksana jest wibracją. Ekran zdaje się drżeć przy każdym jej kroku. Z jej postępowania wylewa się poczucie żalu, zatracenie w gniewie, szkodliwe zagubienie emocjonalne, żarliwe i jednocześnie żałośliwe pragnienie, by matka przyznała się do winy.

Roksana jest emocją. Nieczystym dźwiękiem, czasem naiwnie dziecięcym śmiechem, czasem zwierzęcym wyciem, czasem erotycznym jękiem. Poraniona, daje się władać instynktom, jest niespokojna. Wyzuta ze wstydu, bezpośrednia, łaknąca fizyczności drugiego człowieka, wymyka się pożądanemu przez społeczeństwo wzorcowi ofiary tym samym budząc wątpliwości i nie pozwalając sobie współczuć. A to wszystko jako „koszt wspomnienia, które wciąż każe jej zaczynać od nowa, każdego kolejnego dnia.”
Film pełen wewnętrznych napięć, kontrastów, pokazujący wachlarz stanów psychicznych oraz emocji bohaterek- tak od siebie różnych- zrealizowany został w sposób niedociążający widza formą. Obraz, oszczędny w dialogi, skromny z reguły w muzykę, w którym dużo jest słońca, sporo odbicia i trochę cienia, precyzyjnie trafia w czułe miejsca. Krótkie rozmowy, symbole zawarte w słowach, zwyczajne miejsca, ciemne okulary, kwiaty na parapecie, dżem w słoikach…Tarabura sprawnie zbudowała wiarygodność „Rzeczy niezbędnych” nadając nadrzędność temu, co wewnętrzne, a sens narracji o uznaniu prawdy skrzywdzenia spięła klamrą wyprawy.

Ada wraca. To ważne, tak ważne, by wrócić…