Maja Pankiewicz: Staram się nie karmić iluzjami

Lubisz lato?

Uwielbiam. Uważam, że urodziłam się w złej szerokości geograficznej i cierpię tu przez trzy czwarte roku. Czekam tylko na gorące promienie słońca, bez którego ciężko mi żyć.

Kierujesz twarz ku górze?

Staram się jak najczęściej.

Co lubisz jeść?

Moim ukochanym daniem z dzieciństwa jest robione przez mamę spaghetti pomidorowe – zawsze poprawia mi humor. Kocham kuchnię azjatycką, szczególnie tę koreańską i nie mogę się doczekać podróży do Seulu, gdzie w październiku lecimy ze spektaklem „The Employees”. Poza tym dobra jestem w zupy. A jeśli chodzi o desery, spokojnie mogłabym żyć bez czekolady, ale szaleję na punkcie wszystkiego, co zrobione jest na bazie mascarpone. 

Ulubiony owoc?

Truskawki.

Lubisz bujać się na huśtawce?

Wolę hamak.

Jak mija Twój czas?

Pędzi w zawrotnym tempie. Z jednej strony, cieszę się, że zarówno zawodowo jak i życiowo tyle się dzieje, a z drugiej, mam poczucie, że nie mam kiedy tego celebrować. Ciężko jest mi się zatrzymać i te momenty docenić. Staram się w związku z tym do siebie pisać.

Żeby nie zapomnieć?

Tak. I nie tylko o tym, co pięknie, przyjemne, ale też o chwilach trudnych, przełomowych.

Prowadzisz dziennik?

Raczej pamiętnik. Otwieram go wtedy, kiedy czuję potrzebę.

Piszesz odręcznie?

Na komputerze, tak jest łatwiej. Zapiski te traktuję jako strumienie świadomości pozwalające uchwycić pewien stan emocjonalny. Staram się tego na bieżąco nie czytać, żeby się nie cenzurować. Zazwyczaj w tym, co napiszę są błędy interpunkcyjne, brakuje polskich znaków, nie ma wielkich liter. Podążam za myślą, za tym, co czuję.

Dbasz o jakość spędzanych chwil?

Spotkania z ludźmi zarówno prywatne jak i zawodowe są dla mnie najważniejsze. Szukam połączenia z drugim człowiekiem. Coraz bardziej chwile te cenię i staram się ich nie odpuszczać. 

Przy czym łapiesz oddech?

Lubię biegać. Wysiłek fizyczny układa mi w głowie priorytety. Zbyt często jednak zamiast odpoczywać, przyklejam się do telefonu. 

I co w tym telefonie robisz?

Odpisuję na maile, załatwiam sprawy, planuję obowiązki, które mam wykonać. Scrolluję Instagrama. Czasami dopada mnie FOMO.

Czyli strach przed tym, co Cię omija.

Wszyscy jesteśmy karmieni iluzją, że gdzieś tam, kiedy my akurat mamy gorszy moment, ktoś ma idealne życie. Czasami sama w ten kanał wpadam. Wydaje mi się, że moje życie jest niewystarczające, że ja jestem niewystarczająca. 

Pracoholiczka?

Mam to w genach. Uwielbiam pracować. Ale to dlatego, że praca jest moją pasją. Myślę też, że jestem uzależniona od przebodźcowania. Tylko chwilę potrafię wytrzymać w ciszy. Warszawa również w ten sposób na mnie działa. Etap życia, w którym się znajduję, generuje taki stan. I choć wydaje się to fajne, wiem, że nie może trwać wiecznie. Chciałabym mieć więcej czasu, żeby wyjeżdżać – nie do pracy, a podróżować. 

Pedantka?

To nie o mnie. Sprzątanie jest musem, nie porządkuje mi rzeczy w głowie. 

Mówisz o sobie, że jesteś nieśmiała i introwertyczna. Teraz o tym, jak nie znosisz spokoju i ciszy.

To zależy od sytuacji. Aktorstwo zmusza mnie do ciągłego wychodzenia ze strefy komfortu. Wszystko jest swego rodzaju wyzwaniem, przekraczaniem granic wstydu, wewnętrzną walką z niskim poczuciem własnej wartości i byciem niewystarczającą. Ale nic nie daje mi tyle radości i duchowego spokoju jak międzyludzka wymiana myśli, doświadczeń, uczuć. Mimo wszystko czuję się zwierzęciem stadnym i walczę z nieśmiałą, grzeczną dziewczynką w sobie. 

Ufasz ludziom?

Kiedyś byłam aż za bardzo ufna. Otwierałam serce wierząc, że ludzie są dobrzy, a teraz już wiem, że to zwyczajnie nie prawda. Po latach jestem czujna, ostrożna, nie otwieram się przed wszystkimi. Dziś już siebie nie rozdaję. Nie wszyscy na to zasługują. Tego nauczyło mnie doświadczenie. 

Ale zaufanie wciąż jest ważne?

Zaufanie jest kluczowe. Ludzie, którym ufam, kiedy są blisko, sprawiają, że mogę czuć się bezbronna i słaba. Czasami taką więź buduje się latami, a czasami dość szybko czuję, że osoba, która siedzi na przeciwko godna jest przywiązania. Mam przyjaźnie, które zbudowałam jeszcze w podstawówce, ale mam też świeższe, które trwają zaledwie kilka lat i są równie ważne. 

A co jeśli ktoś tę nić zaufania nadszarpnie?

Ciężko mi zapomnieć.

Jesteś idealistką?

Staram się nie karmić iluzjami. Jestem pragmatyczna, racjonalna, mocno stąpająca po ziemi.

Samotność to porażka?

Co innego potrafić być samemu ze sobą, a co innego czuć się samotnym, czyli niewysłuchanym, niewidzianym, nieprzytulonym, niezaopiekowanym. Samotność ma tak wiele twarzy. Możemy czuć się potwornie samotni pośród ludzi i będąc w centrum wydarzeń. Możemy być samotni w związku lub mając przyjaciół. Nie nazwałabym tego porażką, a smutnym stanem ducha. 

Znasz to?

Są chwile, kiedy czuję się samotna. Nie lubię ich. Staram się wtedy otwierać na ludzi i już sam moment, w którym wypowiem, co czuję, przynosi ulgę. Podziwiam osoby, które potrafią spędzać czas w pojedynkę. Ja nigdy nigdzie nie byłam sama. A perspektywa wyjazdu, np. na odludzie, do lasu, i przebywania sam na sam ze swoimi myślami i uczuciami brzmi dla mnie przerażająco.

Ale, na przykład, do kina chodzisz sama?

Zdarza się, choć tego nie lubię. Nie mam wtedy z kim szerować emocji i doświadczeń. 

Gadasz w kinie?

Uwielbiam! W trakcie seansu i po nim.

1 2 3 4 5